Zginęli 80 lat temu, za to, że okazali człowieczeństwo w nieludzkich czasach. Błogosławiona rodzina Ulmów: Wiktoria, Józef i ich siedmioro dzieci (jedno w łonie matki) zamordowano za to, że pomagali Żydom. 24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Wybór daty nawiązuje do dnia, w którym Niemcy w 1944 r. zamordowali w Markowej rodzinę Ulmów: Józefa i Wiktorię oraz ich dzieci, wraz z ukrywającymi się u nich Żydami.
Zbrodnia w Markowej stała się symbolem bestialstwa Niemców. 24 marca 1944 r., ok. godz. 5 rano, w Markowej k. Łańcuta na Podkarpaciu niemieccy żandarmi zamordowali ośmioro Żydów oraz ukrywającą ich całą rodzin: 44-letniego Józefa Ulmę i będącą w zaawansowanej ciąży jego 32-letnią żonę Wiktorię. Niemcy zabili także szóstkę dzieci Ulmów. Stasia, najstarsza z rodzeństwa, miała osiem lat, najmłodsze dziecko – półtora roku.
Odpowiedzialni za zbrodnie w większości za nią nie odpowiedzieli. Żyli sobie spokojnie dalej. Dr Mateusz Szpytma:
Do Markowej wyjechało czterech niemieckich żandarmów i czterech policjantów granatowych. Dowodził nimi komendant posterunku żandarmerii w Łańcucie porucznik Eilert Dieken. Byli z nim też żandarmi Josef Kokott, Michael Dziewulski i Erich Wilde. Spośród policjantów granatowych udało ustalić się personalia dwóch – Eustachego Kolmana i Włodzimierza Lesia.
Rzeszów, rok 1958. Na sali rozpraw sądu wojewódzkiego zeznaje oskarżony, były żandarm posterunku w Łańcucie Josef Kokot, wydany Polsce przez władze komunistycznej Czechosłowacji. Zapewnia, że jeśli kogoś mordował, to zawsze z wyraźnego rozkazu Diekena. Bowiem ślepe posłuszeństwo, nienawiść do Polaków i Żydów wszczepiano mu co tydzień na szkoleniach. „Diabeł z Łańcuta”, jak piszą o nim „Nowiny Rzeszowskie”, zostaje skazany na dożywocie. Umiera w polskim więzieniu w wieku 59 lat.
Ani Eilert Dieken, ani pozostali stacjonujący w Łańcucie żandarmi – Michael Dziewulski, Gustav Unbehend i Erich Wilde – nie zostaną nigdy ukarani. Za zbrodnię odpowie jeszcze tylko granatowy policjant, Włodzimierz Leś. W kilka miesięcy po mordzie w Markowej polskie podziemie wykona na nim wyrok śmierci
Warto dzisiaj wspomnieć filmy „Historia Kowalskich” i „Życie za życie” Arkadiusza Gołębiewskiego i Macieja Pawlickiego, którzy jako jedni z pierwszych po 1989 roku ukazali i nagłośnili wydarzenia podobne do historii z Markowej.
„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” – to słowa obrazujące postawę naszego narodu nie tylko w czasie II wojny światowej, ale i przez wszystkie koleje historii. O błogosławionej rodzinie opowiadają pokazywane podczas Festiwalu Filmowego NNW w Gdyni: film Dariusza Walusiaka („Ulmowie. Błogosławiona rodzina”), a także Mariusza Pilisa „Historia jednej zbrodni”, która pokazuje bezpośredniego mordercę Ulmów, żyjącego sobie spokojnie w Niemczech, uważanego za szanowanego obywatela, nigdy nie rozliczonego za swoje czyny.
Źródło:IPN, ciekawostkihistoryczne.pl.