Zamarzły w niemieckich wagonach kolejowych. 80 rocznica siedleckiego pogrzebu Dzieci Zamojszczyzny

przez Monika Tarka-Kilen

3 lutego 1943 r. w Siedlcach podczas okupacji niemieckiej odbył się demonstracyjny pogrzeb dzieci Zamojszczyzny zamarzniętych w transporcie kolejowym. Mieszkańcy Siedlec idą w ciszy, niosąc małe trumienki mają łzy w oczach.

W czasie wywozu do Niemiec wyrwanych rodzicom, porwanym przez Niemców dzieci w ramach Aktion Zamość, jeden z transportów trafia do Siedlec, gdzie bohaterski burmistrz miasta organizuje ofiarom pogrzeb, który przeradza się w wielką manifestację sprzeciwu wobec okupacyjnego terroru.

Na stacji w Siedlcach ofiarni kolejarze wyłuskali nas spod sterty brudnych chust i łachów. Siostra wspomina, że okrywała nas ubraniami tych osób, które już zamarzły. Wszyscy ruszyli na ratunek dzieciom. Ofiarność społeczeństwa była ogromna, kto mógł ratował dzieci, a przecież trudno było w czasie okupacji wyżywić nawet swoją rodzinę

– pisze w książce „Wspomnienia z dzieciństwa i okresu powojennego. Gdyby mama żyła…” Janina Zielińska, która w momencie tragicznych wydarzeń miała pięć lat.

3 lutego 1943 roku weteran walk o niepodległość, burmistrz Siedlec Stanisław Zdanowski, organizuje godny pochówek 23 ofiarom okupacyjnego terroru. Przeradza się on w cichą antyniemiecką demonstrację.

Dzieci Zamojszyzny – co trzecie zmarło lub zostało zamordowane przy Niemców

Niemiecka akcja wysiedlania ludności Zamojszczyzny dotknęła ponad 30 tys. dzieci – co trzecie zmarło lub zostało zamordowane. Rodzicom odbierano niemowlęta już powyżej szóstego miesiąca życia. Około 4,5 tys. umieszczono w niemieckich rodzinach i poddawano germanizacji. Pozostałe trafiły do obozów koncentracyjnych i fabryk w Niemczech.

W tym czasie widziałem naocznie, jak Niemcy odłączali dzieci od matek. To oddzielanie matek od ich pociech najbardziej mną wstrząsnęło. Najgorsze tortury, jakie zniosłem, były niczym w porównaniu z tym widokiem. Niemcy zabierali dzieci, a w razie jakiegoś oporu, nawet bardzo nikłego, bili nahajami do krwi – i matki i dzieci. Wtedy w obozie rozlegał się pisk i płacz nieszczęśliwych. Nieraz matki zwracały się do Niemców z prośbą o żywność dla zgłodniałych i zmarzniętych dzieci. Jedyne, co mogły otrzymać, to uderzenie laską lub bykowcem. Widziałem, jak Niemcy zabijali małe dzieci (…) Warunki higieniczne były straszne. Wszy, brud, pchły, pluskwy wprost żywcem pożerały ludzi

– opisywał wysiedlenia Leonard Szpuga, rolnik z Topólczy.

W obozach szczególnie cierpiały dzieci – głód, zimno, choroby były dla nich częściej niż dla dorosłych śmiertelne. Dzieci odebrane rodzicom były osobno przewożone w wagonach bydlęcych (w jednym wagonie przewożono od 100 do 150 dzieci) do obozów śmierci na Majdanku i w Oświęcimiu oraz do fabryk w Rzeszy. Część dzieci zostało przewiezionych do obozu koncentracyjnego dla dzieci w Łodzi. W Auschwitz dzieci z Zamojszczyzny po oddzieleniu od rodziców zostały w tym obozie zamordowane w komorach gazowych bądź uśmiercone zastrzykami z fenolu.

Wieść o dramacie Dzieci Zamojszczyzny szybko obiegła cały kraj. Polscy kolejarze przekazywali wiadomość o transportach dzieci do obozów mieszkańcom miast, w których znajdowały się stacje postojowe. Na stacjach Sobolew, Żelechów, Siedlce, Garwolin, Pilawa i Warszawa ludność podjęła ryzyko pomocy, a nawet odbicia dzieci z rąk Niemców.

Zbrodnia ta była rozpatrywana w procesach norymberskich. Z polskiej strony zeznawała trójka dzieci oraz Zygmunt Klukowski – lekarz ze Szczebrzeszyna, znający warunki obozów w Zwierzyńcu i Biłgoraju.

Jedno z dzieci Zamojszczyzny Czesława Kwoka. W Auschwitz otrzymała nr 26947. Została zamordowana zastrzykiem fenolu 12 marca 1943. Źródło: WIkimedia commons

Źródło: IPN, Facebook, „Wspomnienia z dzieciństwa i okresu powojennego. Gdyby mama żyła…” – Janina Zielińska, Wikimedia commons.

Polecane artykuły

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Akceptuj Czytaj więcej