Premiera filmu „Strefa interesów” Jonathana Glazera opowiadającego o rodzinnym życiu komendanta obozu Auschwitz Rudolfa Hössa odbyła się w czwartek, 15 lutego, w Muzeum Auschwitz. Przyjechał na nią reżyser i ekipa producencka. Twórcy wzięli udział w dyskusji.Jak podkreślił reżyser Jonathan Glazer, „bez współpracy z Muzeum Auschwitz ten film by nie powstał.” Film opowiadający o rodzinnym życiu komendanta obozu Auschwitz Rudolfa Hössa otrzymał w ubiegłym roku Grand Prix na festiwalu filmowym w Cannes. Uzyskał także pięć nominacji do Oscara.
„Strefa interesów” powstała w ścisłej współpracy z Muzeum prowadzonej na różnych płaszczyznach. Konsultowano nie tylko elementy scenariusza czy scenografii, ale także omawiano całość wymowy i symboliki obrazu. Muzeum wsparło twórców także poprzez dostęp do obozowych dokumentów, relacji Ocalałych oraz konsultacje merytoryczne.
Ten projekt to tak naprawdę dziewięcioletnia podróż. Wszystko rozpoczęło się od impulsu. Wiedzieliśmy, że chcemy poruszyć ten temat, ale nie byliśmy pewni dokładnie, jakie będzie nasze podejście. Odwiedziliśmy Muzeum, poznaliśmy dyrektora Cywińskiego i historyków, którzy tu pracują i zaczęliśmy bardzo skrupulatną pracę badawczą
– mówił Jonathan Glazer.
W archiwach szukaliśmy wszelkich wzmianek o rodzinie komendanta obozu i film zbudowany jest właśnie na podstawie tych fragmentów. Ważnym źródłem była też dla nas książka dr. Piotra Setkiewicza o prywatnym życiu esesmanów w Auschwitz. Dzięki temu powoli tworzył się obraz tego, jak sprawcy normalizowali swoje życie tutaj, po to by robić to, co robili. To stało się osią naszego filmu. Staraliśmy się pokazać to jako coś, co wciąż jest w naszym świecie i w nas samych jako istotach ludzkich, a nie anomalię lub jakieś wydarzenie, które wydarzyło się raz i nie może się powtórzyć. To było bardzo ważne, aby opowiedzieć historię o naszej ludzkiej zdolności do przemocy
W premierze wzięły udział osoby zaangażowane w przygotowanie filmu, pracownicy i przewodnicy muzeum, a także dziennikarze. W dyskusji po projekcji udział wzięli twórcy: reżyser Jonathan Glazer, scenograf Chris Oddy, a także producenci Jim Wilson, Ewa Puszczyńska i Bartosz Rainski.
Na ogół twórcy przyjeżdżają do nas z gotowym pomysłem i są zdumieni, gdy słyszą, że scenariusz ma tyle niedociągnięć historycznych, że nie jesteśmy w stanie podjąć współpracy. Podejście Jonathana było zupełnie inne
– mówił dyrektor Muzeum dr Piotr M. A. Cywiński. Opowiadał on, że kiedy reżyser przyjechał do Muzeum po raz pierwszy, nie wiedział jeszcze tak naprawdę, jaki to będzie film. Przez długi czas dochodził do tego, co chciałby powiedzieć i czym chciałby poruszyć ludzi.
Nasi historycy dostawali setki, a może nawet tysiące pytań: o grubość i wysokość muru, o gatunki drzew, rozmiar basenu w ogrodzie rodziny Hössów, o to, czy ten model radia mógł być wówczas wyprodukowany. Szczerze powiem, to była czasem precyzja, która czasami graniczyła z obłędem. Nikt nigdy wcześniej tak szczegółowo nas nie wypytywał. Na każdym etapie to była ta chęć znalezienia precyzji i odegrało to gigantyczną rolę w scenografii
Jak zdradził scenograf Chris Oddy, liczyły się najdrobniejsze rzeczy: co stało w kuchni, jakie przedmioty leżały na stoliku. jego zdaniem to były archeologiczne wręcz odkrycia, które pozwalały wejść w życie tych ludzi.
Reżyser w centrum filmu umieścił pierwszego komendanta niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz. Film ukazuje codzienne życie Rudolfa Hössa i jego rodziny w domu z idyllicznym ogrodem położonym w bezpośredniej bliskości obozu, ale oddzielonym od niego właśnie tym realnym, ale i symbolicznym murem.
Producentka Ewa Puszczyńska podkreśliła, że tak naprawdę mamy do czynienia z dwoma filmami: „Jeden, który słyszymy, i drugi, który widzimy. Nie pokazujemy ofiar, ale oprawców. Jednak to, co słyszymy, gdzieś w podświadomości, buduje obraz tego koszmaru. Widzimy „wspaniały raj” tuż obok piekła. Ten horror staje się tym bardziej przerażający”.
Zastanawialiśmy się czy przypadkiem czegoś nie tracimy przez to, że wielu sytuacji nie pokazujemy w filmie, że nie dodajemy narratora, który być może powinien przeprowadzić nas przez to doświadczenie. Ale młodzi ludzie, z którymi rozmawiałem, po prostu czuli ten film i jego atmosferę. Mam nadzieję, że to wszechogarniające doświadczenie będzie miało największą moc, że wbije się w podświadomość i połączy nas z tą tragedią
– podkreślił Jonathan Glazer.
Chcieliśmy postawić widzów w pozycji, w której w jakiś sposób mogliby się identyfikować z perspektywą tej rodziny. Chcielibyśmy być jak najbardziej obiektywni – być obserwatorami i antropologami
– powiedział z kolei producent James Wilson.
Jednym z wątków filmu jest także pomoc niesiona więźniom obozu Auschwitz przez Polaków z Oświęcimia i okolic, którzy mieszkali poza terenem tytułowej strefy interesów.
To historia inspirowana losami Aleksandry Kołodziejczyk, która pomagała więźniom obozu, ryzykując życie swoje i swojej rodziny. Historia Hössa i wszystko, co odkryliśmy w związku z nim, była ciemna i czarna. Nie dawało nam to nadziei, a my szukaliśmy czegoś co nieco rozświetliłoby tą ciemność
– powiedział Bartosz Rainski.
Ze względu na to, iż zdjęcia nie mogły powstawać na historycznym terenie, twórcy mieli możliwość cyfrowego skanowania części poobozowej przestrzeni. Jedynie ostatnie sekwencje filmu, dokumentalne zdjęcia pokazujące pracę Muzeum oraz przedmioty pozostałe po ofiarach, powstały na terenie Muzeum.
Film „Strefa interesów” został dofinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Oficjalnie na ekrany polskich kin obraz wejdzie 8 marca.
Źródło: Muzeum Auschwitz Birkenau, materiały prasowe.