Do dziś wyklęci. Zapomniani bohaterowie podziemia niepodległościowego na kresach

przez Monika Tarka-Kilen

Zbrojny opór przeciwko reżimowi komunistycznemu trwał także na terenach anektowanych przez Związek Sowiecki. Tam, na ziemiach utraconych, był świadectwem przywiązania mieszkańców Kresów do Polski i ich aktem protestu przeciw kolejnemu podziałowi naszego kraju. Sowieci rozbijali tam od 1943 roku odziały AK, żołnierze jednak zeszli do podziemia i toczyli walkę z reżimem sowieckim. Warto pamiętać o żołnierzach wyklętych z kresów. Obrońcach naszej wolności i niepodległości. Zwłaszcza, że na Białorusi nadal są to żołnierze wyklęci, szykanowani, ich groby i miejsca upamietnienia są niszczone. Reżim białoruski chce zatrzeć pamięć o legendarnych żołnierzach, którzy do końca walczyli o Polskę.

Polski ruch niepodległościowy miał największe nasilenie w dawnych województwach północno-wschodnich. Aktywa organizacyjne AK na Wileńszczyźnie, Nowogródczyźnie, Grodzieńszczyźnie i Polesiu, liczące w końcowym okresie okupacji niemieckiej blisko 40 tysięcy ludzi (w tym połowa walcząca w polu, z bronią w ręku), w wyniku represji NKWD gwałtownie się zmniejszyły. Po rozbrojeniu oddziałów polskich pod Wilnem w lipcu 1944 r. w ręce NKWD wpadło blisko 7 tysięcy akowców.

Kresy Wschodnie — sam termin może narzucać skojarzenie z niewielkim pasem ziemi na wschodzie II Rzeczypospolitej, a były to przecież obszary stanowiące ponad połowę terytorium ówczesnej Polski. To tam niemieccy i sowieccy najeźdźcy uścisnęli sobie dłonie we wrześniu 1939 roku, a po hitlerowskiej inwazji na Związek Radziecki właśnie na Kresach rozpętała się wojenna zawierucha, w której walkę toczyły dwa totalitarne reżimy i partyzantki kilku narodów na czele z Polakami. Ta walka dla obrońców polskości była więc dwa razy trudniejsza niż w innych rejonach.

Zerwanie przez Moskwę stosunków dyplomatycznych z polskim rządem na uchodźstwie 25 kwietnia 1943 roku sprawiło, że bez żadnych zahamowań tępiono oddziały Armii Krajowej. Taki los spotkał oddział Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”. Został zamordowany wraz z kilkudziesięcioma swoimi żołnierzami. Karano też bezwględnie ludność cywilna za pomoc żołnierzom AK, jak chociażby w styczniu 1944 r., kiedy partyzantka sowiecka zamordowała 40 Polaków we wsi Koniuchy.

Trwały ciężkie walki z Sowietami. Stoczyły je 5. Wileńska Brygada AK Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” i batalion 77. Pułku Piechoty AK dowodzony przez Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”. Był jeden wyjątek – wspólne zdobywanie Wilna w lipcu 1944 r. przez oddziały AK realizujące plan „Burza” i Armię Czerwoną. Polacy chcieli sami zdobyć Wilno i przywitać Sowietów jako gospodarze. Akcja była od początku skazana na niepowodzenie. W rezultacie żołnierze AK przelewali krew na ulicach Wilna po to, by było ono sowieckie. Polska flaga tylko na moment powiewała nad miastem. Sowieci natychmiast po akcji aresztowali płk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, dowódcę Okręgu Wileńskiego AK, i rozbroili ponad 5 tys. AK-owców. Wywieziono ich do obozów. Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie aresztowanych zostało w latach 1944–1945 ogółem 13 tys. żołnierzy AK i 7 tys. pomagających im Polaków.

Komendy okręgów Wilno i Nowogródek oraz dowództwo Inspektoratu Grodzieńskiego, funkcjonowały do lata 1945 r. Początkowym założeniem polskiego dowództwa było utrzymanie polskiej organizacji podziemnej do czasu zakończenia wojny i spodziewanej konferencji pokojowej, która, jak sądzono, przesądziłaby o przynależności państwowej tego terytorium. Do lata 1945 r. na Wileńszczyźnie działało 20 polskich oddziałów i grup partyzanckich. W miejscu rozbrajanych przez Sowietów lub rozformowywanych oddziałów powstawały nowe. Na Grodzieńszczyźnie walczyło wówczas sześć oddziałów, a na Nowogródczyźnie 42 oddziały i grupy partyzanckie wywodzące się z AK (oraz trzy złożone głównie z Polaków). Prowadzone tu walki miały bardzo zacięty charakter, w ciągu roku do jesieni 1945 r. poległo blisko tysiąc polskich partyzantów. Źródła sowieckie mówią o „likwidacji” trzech tysięcy „polskich bandytów”, ale wliczana jest tu prawdopodobnie także ludność cywilna zamordowana podczas działań pacyfikacyjnych.

Symbolicznego wymiaru nabiera śmierć twórcy operacji „Ostra Brama” – ppłk. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza” (w latach 1939–1940 żołnierz oddziału „Hubala”, cichociemnego) i jego 36 podkomendnych w boju z NKWD pod Surkontami 21 sierpnia 1944 r..

“Krysia”

Jednym z najsłynniejszych partyzantów walczącym przeciw drugiej sowieckiej okupacji, postacią legendarną dla Nowogródczyzny, był na terenie Nowogródczyzny por. Jan Borysewicz „Krysia”. W latach 1940–1941 był więźniem NKWD. Za czasów okupacji niemieckiej w ciągu roku sformował 650-osobowy batalion po rozbrojeniu oddziałów AK pod Wilnem. Był bardzo aktywny, szybko reagował na akty sowieckiego terroru. Zdarzyło się, że jednego dnia trzykrotnie walczył z bolszewikami. Wznowił wydawanie pisma konspiracyjnego „Szlakiem Narbutta” będącego dla akowców i ludności cywilnej symbolem polskiego trwania na kresach.

“Olech”

Bastionem polskiego oporu na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej w pierwszych latach powojennych były rejony Szczuczyna i Lidy. Na tym terenie istniały trzy ośrodki zbrojnego oporu przeciw sowieckiej władzy. Komendantem połączonych obwodów był Anatol Radziwonik „Olech”, w latach wojny dowódca jednej z placówek AK w obwodzie Szczuczyn, następnie dowódca plutonu w 77. Pułku Piechoty AK. Jego oddział nie dotarł na koncentrację do operacji „Ostra Brama” i dzięki temu uniknął rozbrojenia. Radziwonik powrócił w rodzinne strony i zaczął organizować oddział partyzancki, który liczył 70 żołnierzy. Anatol Radziwonik zginął w maju 1949 r. Dokładne miejsce jego śmierci nie jest znane. Uważa się, że „Olech” poległ koło wsi Raczkowszczyzna. Tam też w roku 2013, staraniem Związku Polaków na Białorusi, ufundowano krzyż na prywatnym terenie. Inicjatorów ukarano wysokimi grzywnami, a krzyż został zniszczony przez „nieznanych sprawców”.

“Men”,”Niemen”

Kolejny, drugi pod względem wielkości i aktywności ośrodek polskiego ruchu niepodległościowego funkcjonował na terenie powiatu grodzieńskiego. Jego dowódcą był por. Mieczysław Niedziński „Men”, „Ren”, „Niemen”.

Latem 1946 r. główny oddział Obwodu nr 10 bazujący w Puszczy Grodzieńskiej liczył ponad 70 żołnierzy. Ponadto nad Niemnem, wzdłuż starej granicy polsko-litewskiej, operował oddział Bronisława Maciukiewicza „Bąka” (liczący przeciętnie kilkunastu żołnierzy). Jesienią 1946 r. oddział główny podzielony został na trzy mniejsze jednostki, dowodzone przez „Falę”, „Komara” i Franciszka Markisza „Niedźwiedzia”. Wszystkie pododdziały podległe „Menowi” zdołały przetrwać zimę 1946 –1947 roku i z wiosną wznowiły działania samoobronne. Kolejna zima okazała się jednak dla partyzanckiego zgrupowania tragiczna. Pododdziały „Komara” i „Niedźwiedzia” zostały w lutym 1948 r. zlokalizowane i zlikwidowane podczas operacji prowadzonych przez NKWD.

Patrole „Mena” zlikwidowały ponad 120 funkcjonariuszy NKWD i sowieckiej administracji szczególnie szkodliwych dla społeczności polskiej, w tym kilku lokalnych dygnitarzy oraz agentów i informatorów NKWD.

Wiosną 1948 r. rozbito też podlegające mu główne siły partyzanckie, a on sam poległ w walce. Ostatni partyzanci wywodzący się z Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej zginęli w walce na początku lat pięćdziesiątych.

“Eliasz”

Trzecią strukturą konspiracyjną i partyzancką była tzw. Samoobrona Wołkowyska, założona z inicjatywy ks. Antoniego Bańkowskiego „Eliasza”, kapelana oddziałów Armii Krajowej, i Bronisława Chwieduka. Liczyła ok. 100–200 osób. Blisko 20–30 żołnierzy gromadziły trzy plutony. „Cechą charakterystyczną Samoobrony Wołkowyskiej była jej zdolność do ciągłej reaktywacji pomimo kolejnych strat i aresztowań” – pisał Tomasz Łabuszewski w „Kresach w ogniu Sowietów”. Siatka miała też kilkunastoosobowy oddział partyzancki. Została rozbita przez NKWD latem 1948 r.

“Ragner”

Ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”, ur. 1917 r. w Wilnie, do wybuchu wojny mieszkał w Lidzie. Był szefem łączności Obwodu AK Lida – „Bór”. Zimą 1943 r. otrzymał zgodę komendanta Okręgu AK Nowogródek na zorganizowanie oddziału partyzanckiego. Dowodzona przez niego grupa nr 312 stała się w 1944 r. IV batalionem 77. PP AK. Był jednym z najpopularniejszych dowódców partyzanckich na Kresach, bo skutecznie bronił ludności terenów nad Niemnem. Po wejściu Sowietów na Kresy kontynuował działalność niepodległościową jako dowódca Zgrupowania „Południe”.

W drugiej połowie 1944 r. stał się najgroźniejszym przeciwnikiem Sowietów na terenie dzisiejszej Białorusi. Sowieci mówili o nim „czort w oczkach” (diabeł w okularach), a o jego oddziale „biała śmierć”.

Poległ wraz z kilkoma żołnierzami 3 grudnia 1944 r., okrążony pod Niecieczą z 30-osobowym oddziałem osłonowym przez 1400 funkcjonariuszy NKWD wspartych artylerią i bronią pancerną. Do dziś nie ma grobu, ciała partyzantów zostały zabrane przez NKWD i zakopane w nieznanym miejscu. Ostatnie grupy wywodzące się ze Zgrupowania „Ragnera” broniły Kresów do 1949 r.

Zapomniani bohaterowie do dziś wyklęci obrońcy Kresów

W walkach z sowieckimi siłami bezpieczeństwa polegli legendarni organizatorzy polskiego oporu z lat okupacji niemieckiej: ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner” (3 grudnia 1944 r.) i wspomniany już por. Jan Borysewicz „Krysia” (21 stycznia 1945 r.). Do najkrwawszych bitew należały walki oddziałów „Komara”, „Zemsty” i „Filara” w Puszczy Rudnickiej 6 – 7 stycznia 1945 r. (31 zabitych) oraz „Orlicza” i „Tumrego” pod Rowinami k. Korelicz (89 zabitych) 29 stycznia 1945 r.

Nie sposób wymienić w krótkim artykule wszystkich, którzy bronili kresów, walczyli z sowietyzacją, do końca wierzyli, że te tereny wrócą kiedyś do Polski. Grzegorz Motyka podaje, że w latach 1947–1953 na Białorusi Zachodniej, a więc tam, gdzie działały trzy poakowskie struktury konspiracyjno-partyzanckie, podziemie przeprowadziło 575 zamachów i 39 dywersji, zabijając 96 funkcjonariuszy MWD-MGB, 107 czerwonoarmistów, 290 aktywistów partyjnych. Zginęło 161 partyzantów, aresztowano 465 partyzantów oraz 2121 współpracowników podziemia.

„Ludzie, którzy zdecydowali się pozostać na ojcowiźnie, uważali, że przetrwają rządy sowieckie, tak jak ich przodkowie przetrwali półtorawiekowy okres zaboru rosyjskiego” – pisał Kazimierz Krajewski w książce „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich Rzeczypospolitej 1939–1945”.

Jak podaje IPN, w sumie na ziemiach wcielonych do ZSRR zginęło z rąk sowieckich 3 000 – 4 000 żołnierzy AK, a 20 000 – 25 000 zostało aresztowanych lub internowanych.

Na Białorusi żołnierze Armii Krajowej są nadal żołnierzami wyklętymi, o czym świadczy niszczenie upamiętnień poległych dowódców i nękanie przez białoruskie władze kultywującej pamięć o nich Weroniki Sebastianowicz ps. „Różyczka” – żołnierza Armii Krajowej oraz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, uczestniczki zbrojnego podziemia antykomunistycznego, Żołnierza Niezłomnego, ofiary represji stalinowskich, sybiraczki, przewodniczącej Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi.

 

Zdjęcie: Weronika Sebastianowicz ps. “Różyczka” i Żołnierze z Grodzieńszczyzny na Festiwalu Filmowym NNW w Gdyni.

Źródło: znadniemna.pl, „Kresy w ogniu Sowietów. Żołnierze Wyklęci 1943–1963″,”Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich Rzeczypospolitej 1939–1945”, „Kresy w ogniu Sowietów”, armiakrajowa-lagiernicy.pl, superhistoria.pl, IPN, Przystanek Historia.

Polecane artykuły

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Akceptuj Czytaj więcej